Dziennik z kwarantanny dziennikarza "Do Rzeczy"
  • Jacek PrzybylskiAutor:Jacek Przybylski

Dziennik z kwarantanny dziennikarza "Do Rzeczy"

Dodano: 
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP / Andrzej Grygiel
Leżę w swoim jacuzzi, przez panoramiczne okno spoglądam na luksusową posiadłość i popalając cygara, myślę, które wino otworzyć wieczorem. Wam też to radzę. W ten sposób wspólnie uratujemy świat. Chciałbym móc w ten sposób zacząć ten krótki dziennik z kwarantanny. Niestety: nie palę cygar

Poniedziałek: Trafiony, zatopiony

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Banalne powiedzenie w czasach zarazy wydaje się prawdziwe jak nigdy wcześniej. Gdy po powrocie z Portugalii otwieramy z żoną furtkę do podwarszawskiego domu, nasze uradowane psy natychmiast podbiegają. I chociaż ogony z radości prawie im się pourywają, to na pyszczkach rysuje się ogromne zdziwienie. Ludzi w maseczkach i w jednorazowych rękawiczkach zapewne jeszcze nigdy nie widziały, choć do czasu, gdy trafiły do nas ze schroniska, przeszły już naprawdę bardzo dużo. Na głaskanie muszą zaczekać. Najpierw trzeba w bezpieczny sposób pozbyć się potencjalnie groźnych rękawiczek, dokładnie umyć ręce, a dopiero potem wziąć się do drapania dwóch wytęsknionych psiaków i... piątki udających obrażone kotów.

Cały artykuł dostępny jest w 13-14/2020 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także