"W starciu z Kidawą-Błońską, jesienią Andrzej Duda też będzie faworytem"

"W starciu z Kidawą-Błońską, jesienią Andrzej Duda też będzie faworytem"

Dodano: 
Prof. Henryk Domański
Prof. Henryk Domański Źródło: PAP / Bartłomiej Zborowski
O tym, czy głosowanie odbędzie się w terminie, zadecyduje sytuacja epidemiologiczna. Z tego co widać, szansa na przeprowadzenie wyborów jest niewielka. I sytuacja najprawdopodobniej wybory odbyłyby się wtedy na jesieni – mówi portalowi DoRzeczy.pl prof. Henryk Domański, socjolog z Polskiej Akademii Nauk.

Czy wybory prezydenckie odbędą się w zaplanowanym terminie 10-go maja, czy też z uwagi na trwający stan epidemii zostaną przesunięte na inny termin?

Prof. Henryk Domański: Sądzę, że wybory 10 maja się nie odbędą. Dane dotyczące zachorowań świadczą raczej o tym, że sytuacja wciąż nie będzie w pełni opanowana, aby to głosowanie bezpiecznie przeprowadzić. Żeby było jasne – ja rozumiem pogląd prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego. Uważa on, że z wielu powodów należałoby wybory przeprowadzić jak najszybciej. Argument jest taki, że po pandemii rząd będzie musiał się zmierzyć z kryzysem ekonomicznym. W takiej sytuacji lepiej, żeby władza była stabilna, a nie, by była prowadzona gra wyborcza. O wszystkim zadecyduje jednak stan epidemiczny.

Jest kilka scenariuszy – głosowanie w terminie, również korespondencyjne. Mogą być wybory za dwa lata, po postulowanej przez Porozumienie Jarosława Gowina zmianie Konstytucji. Wreszcie – może dojść do tego, że wybory zostaną zorganizowane, ale dojdzie przy ich okazji do totalnego chaosu…

W ten scenariusz nie wierzę. Do chaosu nie dojdzie, wiązać by się to musiało też z upadkiem obozu rządzącego. Nie sądzę, by było to realne. Scenariusz ze zmianami w ustawie zasadniczej też jest mało prawdopodobny z jednego powodu: to rozwiązanie kompromisowe, ale każdy na nim coś traci.

W jaki sposób?

Bo niby czemu prezydent miałby się zgodzić na kadencję siedmioletnią, czyli utratę trzech lat Przy założeniu, że 10 maja wybory by wygrał? Nie byłoby to też na rękę opozycji, bo w jej interesie nie jest przedłużanie kadencji obecnego prezydenta. No i nie byłoby też na rękę partii rządzącej, bo poszedłby sygnał o osłabieniu i dekompozycji obozu władzy. Trzeci scenariusz – lansowane przez Jarosława Kaczyńskiego wybory w terminie – także jest nierealny. Bo owszem – argumenty za głosowaniem w terminie są logiczne, ale przy tej skali zachorowań Andrzej Duda po wygranej – a najpewniej urzędujący prezydent by te wybory wygrał – miałby bardzo słaby mandat. Podważany przy każdej okazji przez opozycję.

W takim razie jaki scenariusz Pan przewiduje?

Sądzę, że o tym, czy głosowanie odbędzie się w terminie, zadecyduje sytuacja epidemiologiczna. Z tego co widać, szansa na przeprowadzenie wyborów jest niewielka. I sytuacja najprawdopodobniej sprawi, że zostanie ogłoszony stan klęski żywiołowej. Wtedy wybory nie mogą się odbyć ani w czasie trwania stanu nadzwyczajnego, ani trzy miesiące po nim. Wybory odbyłyby się wtedy na jesieni.

Wtedy politycznie prezydent Duda traci?

Nie do końca. Będzie miał może nieznacznie mniejszą przewagę niż gdyby wybory odbywały się teraz. Owszem, będą wtedy rozliczenia rządu z działań wobec kryzysu, ale pomimo, że prezydenta nie da się odkleić od obozu rządzącego, to jednak nie będzie go można oskarżyć o odpowiedzialność za radzenie sobie z kryzysem. Poza tym – w zderzeniu z Kidawą-Błońską w drugiej turze i jesienią Andrzej Duda będzie faworytem. Jedyne zagrożenie pojawiłoby się w sytuacji, gdyby do drugiej tury wszedł Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL.

Czytaj też:
Rafał A. Ziemkiewicz: Szefowa Komisji Europejskiej zrobiła z Tuska idiotę

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także